Jak działają reklamy w ubezpieczeniach?

Jak to jest możliwe, że ubezpieczenia są tak tanie, tylko ja zawsze płacę dużo? Dlaczego zawsze czuję, że przepłacam?Magia telewizji, reklama w internecie, że o licznych magicznych porównywarkach nie wspomnę, a gdy przychodzi co do czego…płać i płacz. To nie do końca tak bo przecież jesteśmy świadomi tego, że reklamodawca podkręca parametry towaru by wyjść naprzeciw naszym oczekiwaniom.

 Skąd zatem biorą się stawki w reklamach ubezpieczycieli?

By rozwikłać tą zagadkę należy przeanalizować to co w reklamie małym drukiem, czyli w praktyce pod reklamą. Tym się teraz zajmiemy, oczywiście z odrobiną dystansu w tle;-). Poniżej treść przykładowej reklamy, a konkretnie mała czcionka, która uzupełnia bardzo optymistyczny przekaz główny.

OC i AC już od 466 zł: dla mężczyzny 36 lat, prawo jazdy od 18 lat, Zamość, żonaty, maksymalne zniżki, brak szkód, od nowości w Polsce, właściciel jest głównym użytkownikiem, płatność jednorazowa, VOLKSWAGEN Golf V 1.4, auto kupione w roku 2009, pierwszy właściciel, udział własny 500 zł, wartość auta 31 000 zł; kosztorys, amortyzacja nie zniesiona, przebieg 30 000, roczny przebieg poniżej 5 000, parkowanie w garażu, płatność przelewem. 

Na początek wiek klienta. Ten wskazany w reklamie umiejscawia go w grupie, która nie jest narażona na tzw. zwyżki za wiek, a młodość w tej branży nie jest mile widziana. Prawo jazdy od zawsze, czyli doświadczony kierowca na dodatek z pełnymi zniżkami w OC i AC. Cudownie pracuje się z klientem, którego każda firma by chciała – płaci, a nie zmusza do wypłat.

Miejsce zamieszkania i stan rodzinny to oczywiście ważne czynniki wypływające na koszt polisy. Żonaty, czyli ustabilizowany, a ten Volkswagen Golf to zapewne w kombi – spokojny, bezpieczny kierowca. Dodatkowo mniejsze miasto, to mniejsze ryzyko stłuczki lub kradzieży. Niestety inaczej jest w Łodzi, Warszawie, czy Krakowie. Wystarczy sprawdzić raporty policyjne.

Ciekawostki realne tylko w reklamie

W powyżej przytoczonym przykładzie przyjęto dość zaskakujące założenia, a mianowicie:

  • udział własny nie zniesiony – czyli prawdopodobieństwo, że klient będzie chciał rozliczyć zarysowane drzwi lub utratę lusterka zerowe. Dla ubezpieczyciela wielki plus, ale większość klientów oczekuje jednak pełnej ochrony.
  • wariant kosztorys – czyli naprawa w warsztacie nieautoryzowanym, w standardzie na zamiennikach. Z pewnością właściciel kilkuletniego samochodu nie będzie zachwycony.
  • amortyzacja nie zniesiona – czyli wycena szkody z uwzględnieniem spadającej wartości części, bo przecież się zużywają. Przy 5-letnim samochodzie towarzystwo określi ich zużycie na poziomie min. 40%. Pytanie, czy klient jest świadomy?
  • przebieg 30.000 i planowany przebieg poniżej 5000 km rocznie – bardzo małe ryzyko wypłaty odszkodowania, bo samochód należy do kategorii, którą Polacy chętnie sprowadzają z Niemiec – czwarte auto w rodzinie. Jak to jest w rzeczywistości nikogo nie trzeba przekonywać.
  • samochód garażowany – co oczywiście jest kolejnym elementem zmniejszającym ryzyko kradzieży, niestety w miejskiej zabudowie garaż to prawdziwy rarytas

Podsumowując powyższe rozważania, zawsze można przyjąć do kalkulacji wzorcowego klienta, tylko mało kto realnie otrzyma takie warunki. Reklama dźwignią handlu, a w telewizji niskie składki prezentują się doskonale.

Photo credit: Funky64 (www.lucarossato.com) via Foter.com / CC BY-NC-ND